piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział IV

Wróciłyśmy do domu tuż przed dziewiątą. Przekręciłam klucz w zamku, chwyciłam klamkę i naparłam biodrem na drzwi. Na kolacje postanowiłam zrobić tacos nadziewane kurczakiem. Kiedy podsmażałam cebulkę z różnymi rodzajami papryk, w moje myśli bez trudu wkradł się Gabriel. W chwili, gdy jego skóra otarła się o moją, całe moje ciało przeszył dreszcz od czubka głowy, aż po koniuszki palców. Prąd sprawił, że strach który kotłował się w gardle i dreszcze, które przepływały wzdłuż kręgosłupa za każdym razem, gdy na mnie patrzył, były jak powoli tlący się popiół. Moje serce, mój umysł, moja dusza - wszystko to nagle zapłonęło ogniem wywołanym przez maleńką iskierką na mojej skórze. Nigdy nie czułam czegoś tak podniecającego. Przy krojeniu kurczaka w kostkę, zadzwonił telefon. Niechętnie podniosłam słuchawkę. Dzwoniła mama wypytywała co u mnie słychać, od mojego wyjazdu była strasznie zmartwiona, czułam, że nie mówi mi wszystkiego, wydawało mi się, że ukrywa coś, co ją gnębi od pewnego czasu. Oczywiście prawiła mi swoje znane na pamięć kazanie : "Nie choć sama po nocach"- z tym się zgodzę przekonałam się na własnej skórze jakie są tego skutki. Ucieszyła się, jak dziecko, gdy uświadomiłam ją, że przyjadę trochę wcześniej, niż się tego spodziewałyśmy, system nauczania w Georgie jest nieco inny od znanego mi  w Oklahomie. Mama opowiedziała mi z podziwem jak Darren świetnie sobie radzi z rehabilitacjami. Po rozmowie z nią próbowałam się skoncentrować się na kolacji. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy, gdy przypomniały mi się słowa mamy "Darren jest taki radosny", oczy mnie piekły, ale to dlatego, że wcześniej kroiłam cebulę. Dziewczyny zebrały w sobie dość odwagi, by spróbować mojego dzieła. I nawet im spakowało. Przyjemnie było obserwować, jak stopniowo nabierają zaufania do mojej kuchni, przynajmniej byłam lepszą kucharką od Andrei, a to już wielki wyczyn.

**
W sobotę od rana było zimno i padało. Siedziałam przy kuchennym oknie, patrząc jak deszcz bombarduje gradem pocisków coraz większe tafle kałuży na trawniku. Na kolanach miałam obszarpaną książkę Abrahama Stokera Dracula, za uchem ołówek, a na parapecie pusty kubek po herbacie. Na ławie leżał arkusz pytań z lektury, był już prawie cały zapisany. Meg wyszła na kurs jogi, a Andrea szykowała się na umówioną randkę. Nie miałam ochoty dłużej ślęczenia nad kilkoma pytaniami. Postanowiłam wpisać je w Google i przy tym odprężyć się na Facebooku, zdziwiłam się czemu nie zrobiłam to wcześniej.  Skrzywiłam się na wyniki wyszukiwania, jedno krótkie pytania, a odpowiedzieć cholernie długa. Pół godziny później - po przeczytaniu kilku starych artykułów z życia Abrahama, oczy zaczęły wychodzić mi z orbit. Z dziwnym trafem zakres wyszukiwań rozszerzył mi się i w dole ekranu pojawił się link do gazety codziennej Roswell, pomyślałam, że co mi szkodzi sprawdzić. Kliknęłam link, przeglądając stronę archiwum zaintrygował mnie nagłówek artykułu, przysunęłam się z krzesłem bliżej ekranu.

 Policja z Atlanty alarmuje

Roswell to ciche, spokojne miasteczko i oprócz ratowania kotów z drzewa nie ma tu zbyt wiele pracy dla stróżów prawa. Ostatnio coraz częściej zgłasza się zaginięcia młodych osób. W czwartek 17 lipca znaleziono ciało martwej uczennicy z liceum przy Patrick Street. Przesłuchania rodziny zmarłej uczennicy i uczniów szkoły odbędą się 25 lipca. Policja z Atlanty wszczęła odrębne śledztwo związku tragiczną śmiercią nastolatki. Dwudziestoczteroletni Rage C. (o którym pisaliśmy w poprzednim wydaniu) został zwolniony i oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Miejscowy szeryf zaleca szczególną ostrożność, każdy z nas jest teraz narażony. Sprawca tych czynów nadal jest na wolności.

Powoli trawiłam informacje, docierające do umysłu. Podskoczyłam na dźwięk trzaśnięcia się drzwi za moimi plecami. Okręciwszy krzesło, zobaczyłam jak Meg wchodzi do kuchni trzymając w ręku karimatę do ćwiczeń. Miała przymrużone oczy i zacięte usta.
-Ducha widziałaś, czy coś gorszego ?- spytała dysząc, najwidoczniej cień strachu padł na moją twarz.
Pokręciłam głową.
-Meg - zaczęłam, nadal przyglądając się otwartemu laptopowi- wiedziałaś, że w Roswell zamordowano jakąś dziewczynę ?
-Tak, przez ostatnie kilka miesięcy gazety o niczym innym nie pisały.
-Ale policja znalazła już tego morderce ? - spytałam po sekundzie milczenia.
-Tanya, ty naprawdę niczego nie czytasz - Meg przybrała ton, jakiego dotąd nie słyszałam -  wczoraj policja zatrzymała jakiegoś gościa na razie nikt nie udziela informacji, ale podobno to był on.
Zmarszczyłam czoło, na wspomnienie o traumatycznej napaści, ogarnęło mnie przerażenie. Czy to mógł być ten sam facet, którego pobił Gabriel. Serce zabiło mi w jak obłędzie, to dlatego ostrzegał mnie przed kręcącymi się tu świrami, może miał kogoś konkretnego na myśli. Wczorajsza sytuacja, byłam pewna, że coś wpadło na maskę, ten ciemny kształt nie był wytworem mojej wyobraźni, tylko czemu nikt oprócz mnie go nie spostrzegł. Po chwili nasunęła mi się masa pytań pomocniczych, na których i tak nie znałam odpowiedzi. Miałam w głowie mętlik.
-Kim była ta dziewczyna ? - spytałam, odrywając się od przygnębiającego rozmyślania.
-Jakaś Miranda Dawson, nie znałam jej osobiście.
Dokończyłam arkusz, słuchając monotonnej paplaniny Meg, o tym jakie błędy popełnia instruktorka jogi, wrzucając 'aha' za każdym razem, gdy milkła, czekając na reakcje. Bez reszty pochłaniała mnie kwestia "tamtego" wieczoru. Z jednej strony wydawało mi się, że się mylę. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym większe ogarniały mnie wątpliwości. W kieszeni zawibrował mi telefon. Na ekraniku wyświetliła się wiadomość od zastrzeżonego numeru, z informacją, że w kinie Luna odbędzie się maraton horrorów.
No dobra, wprawdzie uwielbiam horrory, ale prognoza, że będę musiała o po nich zażywać leki nasenne, jest murowana zwłaszcza, że ostatnie fakty przyprawiały mnie o osłupienie. Meg, która dostała ulotkę o maratonie, przez cały czas nalegała mnie bym się trochę rozerwała i poszła z nią do kina. Otworzyłam usta, starannie ważąc ton, bym się nie wydała, że boje się chodzić teraz po mieście.
-Przecież te horrory są nudne, oglądałam je tysiące razy - stwierdziłam, mając nadzieje, że ją przekonam.
-Czy ja zawsze muszę cię do wszystkiego namawiać, zbieraj się idziemy - powiedziała, biorąc kosmetyczkę.
Najwyraźniej kłamanie to moja pięta Achillesowa, nie miałam wyboru założyłam turkusowy sweter, granatowe rurki i ciemne baleriny. Przeciągnęłam palcami po włosach wokół twarzy. Obróciwszy się dwa razy przed lustrem, stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle, albo nawet seksownie. Szczerze mówiąc, miałam mieszane uczucia co do wyjścia, gdym miała przy sobie, chociaż gaz pieprzowy czułabym się bezpieczniej. Zamknęłam za sobą drzwi, idąc przez Vermont Ave, dopadło mnie paskudne uczucie. Lęk, niepokój. I pewność, że stanie się coś okropnego. Wiktoriańskie domy ciągnące się przez całą ulice, wyglądały, jakby były puste w środku. Wydawało się, że nie ma w nich ludzi tylko, za to jakieś istoty obserwujące okolice. Niebo było szare, ale bez jakiejkolwiek chmury. Pomiędzy gałęziami rosnącego przed domem wielkiego orzecha, dostrzegłam ciemny cień. Kruk, tkwił tak nieruchomo, jak otaczające go zielone liście. Na czarnych  piórach światło rysowało małe tęcze. Dziwne, ptak przypatrywał się na nas, moją uwagę przykuły jego oczy czarne jak lukrecja. Kruk wzbił się w powietrze, z drzewa posypały się liście. Skrzydła miał wielkie, hałasu mogły narobić za całe stado skautów. Zatoczył koło i ostrym kraknięciem odleciał w stronę lasu. Lekki wietrzyk poruszał liśćmi, wzięłam głęboki oddech. Kiedy szliśmy w stronę wejścia do kina, zerwał się wiatr i omiótł nasze łydki papierkami po cukierkach.
- Dwa bilety na maraton - poprosiłam kobietę za kontuarem.
Wzięła pieniądze i podała mi przez okienko dwa czerwone bilety, po czym uśmiechnęła się odsłaniając plastikowe kły wampira.
-Życzę strasznego oglądania - zawołała , podając bilety jakiejś parze. Weszłyśmy do sali, szybko zajmując najlepsze miejsca, bo na seans przyszło tyle osób, że później nie dałoby się znaleźć wolnego kąta. Kupiłyśmy popcorn i kilka paczek orzeszków w czekoladzie. Czekając, aż zacznie się film do rzędu obok przysiadło się dwóch chłopaków, tego się nie spodziewałam Gabriel co on tu robi ? Znałam go kilka dni, a wydawało mi się, że między nami jest jakaś więź. W sali zaczęły gasnąć światło, zapadło milczenie, na ekranie pojawił się wielki napis The Conjuring. Po godzinie oglądania, kiedy główną bohaterkę opętały już demony, oparłam się o ramię Meg, wiedziałam, że zaraz zasnę pod powiekami czułam piasek.
"Otworzyła oczy, słysząc metaliczne syczenie. Spojrzałam w dół i zobaczyła jak szczelina w moście się powiększa. Metalowe kable pomiędzy barierkami zaczęły gwałtownie łopotać na wietrze, a most znów zaskrzypiał. Jeffrey jednak stał na środku. W chwili, gdy most zaczął się trząść, potknęłam się i przewróciłam na kolana. Nie odrywając od niego wzroku, gdy most u jego stóp wyginał się i pękał. Zerknęłam szybko na naderwany asfalt. Po przez pary mogłam dostrzec płynącą w dole rzekę. Jeffrey próbował wstać, na próżno.Gdy na mnie spojrzał, dostrzegłam w jego oczach strach.
-Bądź silna ! - krzyknął zachrypniętym głosem
Zapadła całkowita ciemność, ciężka i gęsta, zawisła nad nami. Gdy nieco opadła, most wydawał się zniszczony, jego filary były ustawione pod nienaturalnymi kątami, a w nawierzchni szczeliny których nie dałoby  się naprawić. Wysoko nad Jeffreyem dwa czarne cienie fruwały dookoła mostu. Spojrzałam na niego, zamrugałam zdziwiona, wydawał się jeszcze bardziej przerażony. Zwinął się w kłębek i schował głowę w ramiona. Tam gdzie wcześniej znajdował się Jeffrey, stało dwoje ludzi. A przynajmniej nieznane mi istoty. Obie sylwetki miały na sobie czarne ubrania. Mężczyzna ubrany był w dobrze skrojony garnitur, kobieta w długą czarną sukienkę, mimo pięknych chłodnych rysów twarz wyglądała na martwą. Mieli jasne niemal białe włosy, sięgające do ramion. Wyglądali jakby wybierali się na pogrzeb. Sunęli powoli w moją stronę, byli przerażający. Ich straszne - nieludzkie oczy, sprawiły, że cofnęłam się o krok. Czarne pozbawione źrenic, patrzyły na mnie przez chwile. Potem obie postacie uśmiechnęły się jednocześnie. 
-Czyż to nie urocza istotka ? - spytał mężczyzna
-Mhmm - zamruczała kobieta, nie odrywając ode mnie wzroku - powiedz gdzie twoja matka ukryła ten skarb ? Patrzyłam na nich z przerażeniem, kilka kropelek potu pojawiło się na moim czole.
-Odpowiedz mi !! - ryknęła, wyciągając srebrny sztylet.
-Ni..Nie wiem - zaczęłam się jąkać. 
-Nie dajesz mi wyboru - przerwała mi ostrym tonem kobieta. Przyłożyła mi sztylet do twarzy. Po policzku spływała mi łza, mieszając się z krwią.
-Sama do tego doprowadziłaś, skarbie - szepnęła, wybijając sztylet w moją pierś".

-Nieee ! - krzyknęłam, budząc się.
________________________________________________________________________
No, więc w tym rozdziale Tanya ma coraz większe podstawy, by sądzić, że morderstwo w
mieście i napaść, z przed kilku dni to dwie łączące się sprawy. Koszmar w kinie to nie jest zwykły
sen. W następnych wpisach dowiecie się kim są tajemnicze istoty.
Mam nadzieje, że podoba wam się rozdział, chyba nie jest za długi ?
12 sierpnia jest noc spadających gwiazd, może uda mi się wypowiedzieć życzenie . Hyhy
Czytasz = komentuj, zrewanżuje się ;)
http://ii-trust-you.blogspot.com/ - jeszcze raz chciałam polecić blog mojej BFF <3
Jak zawsze, przepraszam za moje błędy :/


5 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać twojego bloga! Piszesz taak dobrze, świetnie się to czyta :) czekam na następny ;*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    http://drive-my-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdział, który sie dobrze czyta tak trzymać :) Życzę dalszej weny http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz bardzo ciekawie, ten sen/koszmar, aż mnie ciarki przeszły :) Świetne :)
    Życzę WENY :)

    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem na bieżąco z historią na Twoim blogu, ale piszesz tak niesamowicie i wciągająco, że koniecznie muszę wrócić do poprzednich rozdziałów. Notka bogata w emocje głównej bohaterki Tanayi- nie mam do czego się przyczepić :) Mrok i tajemnica- to co uwielbiam w opowiadaniach. No i oczywiście to morderstwo w tle... jednym słowem BOSKO :)
    Z niecierpliwością czekam na next.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    ~ Rose ~


    Wpadnij też czasem do mnie:
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, jakby to powiedzieć - niesamowite. Pomysł doby i dobrze zrealizowany. Choć muszę przyznać, miałam nadzieję, że Gabriel do niej zagada ;) Może w następnym rozdziale moje oczekiwanie się spełni. PS Mogłabyś mnie informować o dalszych częściach? Koniecznie muszę się dowiedzieć, jak ta historia się skończy. ♥

    http://messedupworldxoxo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń