sobota, 12 lipca 2014

Rozdział II

Gdy skończyłam układać ubrania w starej dębowej komodzie,poszłam z kosmetyczką do naszej wspólnej łazienki. Rozczesując splątane wilgotne włosy ,przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Może tylko ta nagła zmiana klimatu i deszczowa pogoda sprawiły,że wyglądałam koszmarnie jak dziewczyna z The Ring. Patrząc tak na siebie doszłam do wniosku,że nie ma się co oszukiwać. Nie znajdę tu sobie miejsca ,kiedyś nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami nie przychodziło mi z trudem,do Stillwater nie miałam ochoty wracać po tym co zrobiłam. Całą noc przewracałam się w łóżku. Znad lasu przyleciał wicher omiatający uniwersytet i obsypując okna kamieniami. Kilka razy zbudziły mnie odgłosy zrywających się przez wiatr dachówek. Podskakiwałam na najcichszy dźwięk za szybą,nawet słyszałam trzeszczenie materaca. Około siódmej poddałam się, zwlokła się z łóżka i wzięłam gorący prysznic. Za oknem było widać tylko gęstą mgłę. Usiadłam przed lustrem toaletki,żeby się uważnie obejrzeć. Makijaż miałam minimalny,ograniczony do paru muśnięć tuszem do rzęs i połyskliwym błyszczku o zapachu arbuzowym,dziś postanowiłam rozpuścić włosy. Meg okazała się jeszcze bardziej dziwną osobą,niż ją opisywała Andrea. Przechodząc obok niej przywitałam się ,ale ona tylko zmierzła mnie chłodnym wzrokiem i burknęła pod nosem coś w stylu ''hej'', widocznie dzielenie pokoju z dwiema dziewczynami jej nie odpowiadało. Przy śniadaniu nie rozmawiałyśmy za dużo ,Andrea życzyła mi sobie powodzenia ,byłam pewna ,że życzenie się nie spełni .Ostatnio los nie darzył mnie szczęściem . Pierwsza od stołu odeszła Meg, która udała się na zajęcia. Przez dłuższą chwilę siedziałam przy sosnowym stole,przyglądając się Andrei ,która zajadała spalonego tosta. Kuchnia w naszym pokoju  była mała,ale przestronna,ściany pokrywała biała tapeta ze złotymi smugami ,okna wychodziły na dziedziniec. Nie chciałam się pojawić na zajęciach zbyt wcześnie,ale nie mogłam się też spóźnić. Wzięłam, więc dżinsową kurtkę i pożegnałam się z Andreą , z którą miałam dopiero na trzeciej godzinie wspólną lekcję. Nadal mżyło ,choć nie tak bardzo ,bym przemokła do suchej nitki. Ścieżka,która oddzielała uniwersytet od akademika ,była porośnięta trawą ,od której sprężyście odbijały się moje podeszwy butów. Wchodząc do budynku ,panował szum rozmawiających studentów ,w środku było ciepło i ponuro zapalone światła dawały mętny poblask na hol,gdy zadzwonił dzwonek udałam się na pierwszą lekcję z profesorem filozofii panem Sheen'em. Usiadłam w trzecim rzędzie, by nie być zbyt blisko profesora ,który straszył swymi wyłupiastymi oczami. Przede mną siedziała Meg pogrążona w rozmowie z jakimś chłopakiem.
-Cisza . Cisz..- urwał bo sali wszedł wysoki chłopak w ciemniej kurtce .Przez rzędy ławek przeszła fala podniecenia.
- Pierwsza lekcja ,a ty już się spóźniasz. - powiedział głośno profesor Sheen ,karcąc chłopaka swym spojrzeniem .
-Przepraszam -mruknął ,nie zwracając zbytnio uwagi na słowa profesora. Przystanął przy drzwiach i rozejrzał się po klasie. Paplanina dziewczyn w jednej chwili zamarła. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego czarne włosy kontrastowały z  jasną karnacją ,kości policzkowe i szczęki miał mocno zarysowane i idealnie prosty nos. Meg odwróciła gwałtownie głowę, gdy chłopak przechodził obok niej. Zatrzymał się przy wolnym krzesełku i przysiadł obok mnie. Siedział zgarbiony patrząc chłodnymi oczami przed siebie .Z pewnością nad czymś rozmyślał ,ale uznałam, że lepiej nie wiedzieć nad czym .
- Na dzisiejszej lekcji zastanowimy się nad sensem życia człowieka - profesor odchrząknął ,po czym mówił dalej: Kim jest tak naprawdę człowiek? Dokąd każdy z nas zmierza? Czy istnieje życie po życiu ?-między pytaniami robił teatralne przerwy.
-Cześć jestem Tanya.- chłopak nie odezwał się,ani jednym słowem.
-Na te pytanie odpowiecie w parach ,jeśli nie uda wam się napisać wszystkich odpowiedzi ,skończycie na przyszłej lekcji - Świetnie! mam pracować z chłopakiem ,który na nic nie reaguje i przez cały czas ma utkwiony wzrok w przestrzeni .Zawahałam się ,ale byłam pewna ,że on nie zrobi pierwszego kroku .
- Jak się nazywasz ?-zapytałam
Przeszył mnie swymi morskimi oczami i zmarszczył brwi. Przez chwilę czułam ,że serce podchodzi mi do gardła .Był jakiś mroczny ,jakby kryło się w nim coś tajemniczego ,przerażającego. Nie uśmiechał się przyjaźnie,raczej był to uśmiech grozy w której się w nim czaiła. Skupiłam wzrok na tablicy,by uniknąć jego dalszego spojrzenia.
- Zasadniczy zwrot filozoficzny dokonał się we wczesnej nowożytności i jest łączony przed wszystkim z filozofią Kartezjusza - ciągnął dalej profesor. Siedziałam spokojnie. Teraz był jego ruch. Gdy wcześniej się uśmiechałam ,nic dobrego się z tego nie wyszło. Zmarszczyłam nos ,próbując się skupić ,czym pachnie. Na pewno nie perfumami ,ani nie papierosami. Czymś świeżym. Deszczem, trawą ,może mieszka blisko lasu.
Położyłam łokieć na stole i oparłam podbródkiem o pięść. Westchnęłam , napotkawszy wzrokiem zegar, zaczęłam wystukiwać ołówkiem rytm wskazówki sekundowej. No nieźle ,w tym tempie nic nie zrobimy. Gapiąc się przed siebie, usłyszałam szelest kartek. Czytał pytania. Zerknęłam w jego stronę ,wodził oczami po kartce.
-Możemy już zacząć ?-zapytałam starając się,nie pokazywać zirytowania.
-Czytaj - odpowiedział aroganckim tonem.
-Dlaczego ja ?
-Chcę posłuchać twojego głosu -odpowiedział ,podając mi kartkę z pytaniami.  Przełknęłam głośno ślinę,popatrzył na mnie z politowaniem. Denerwowała mnie jego pewność siebie,czułam się skrępowana.
-A może powiesz mi wreszcie jak mam się do ciebie zwracać ?-zapytałam obracając nerwowo ołówek.
-Mówi mi Gabriel- nareszcie coś powiedział.
Pierwsze pytanie,było dość dziwne.
-Dlaczego żyję ?- szczerze nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam.Najwyraźniej ,ktoś na''górze'' chciał ,bym odwiedziła ten świat. Sięgnął przez stół po mój czysty notatnik i zaczął coś ,pisać łagodnym ruchem dłoni. Pochyliłam się nad nim na tyle blisko, ile mi starczyło odwagi,próbując przeczytać co napisał.
Miał już kilka linijek,a zdań przybywało coraz więcej.
-Co ty robisz ? -zapytałam dziwnym piskliwym głosem .
-Piszę ci odpowiedzi -odpowiedział starając być miły.
-Przecież sama mogę pisać -zaprotestowałam natychmiast.
-Nie,ty czytasz ja piszę -mówiąc to nie spuszczał wzroku z notatnika.
-Jesteś z Oklahomy?-dodał ,odwracając się do mnie. Ciekawe po czym to poznał,może po moim akcencie,albo po dziwnym speszonym zachowaniu .
- Tak. Skąd wiesz ?
-Zaparkowałaś na moim miejscu starą Mazdą- odpowiedział unosząc lekko brew. Całkiem szybko się zorientował ,że jestem z Oklahomy i przyjechałam Mazdą,a może o prostu zgadywał. A poza tym to nie ja prowadziłam tylko Andrea.
-Czym jest nieśmiertelność? kolejne pytanie -parsknęłam śmiechem , przecież nikt nie może być nieśmiertelny. Gabriel spojrzał na mnie oczekując odpowiedzi na mój niezapowiedziany śmiech .
-Coś cię rozbawiło ?-zapytał ,a w oczach pojawił się błysk ciekawości.
-Wiesz,tylko kartoteki policyjne,są dla nas jedyną przepustką do nieśmiertelności -odrzekłam
Wychylił się do tyłu krzyżując ręce za głową.
-Żeby ją osiągnąć,wystarczy nie umierać,ale ty chyba wiesz coś już o śmierci  -powiedział to przeciągając każdą sylabę.
-O co ci chodzi...
-Cofnijmy się kilka miesięcy wstecz ,przypomnij sobie wyścig -nie wiedziałam do czego zmierza,przecież to nie możliwe,by wiedział o wypadku. Chwycił moje krzesło i przyciągnął mnie do siebie .Nie wiedziałam co zrobić ,czy odejść i pokazać jak bardzo jestem wściekła i wystraszona ,czy udawać ,że jestem znudzona jego głupim gadaniem,wybrałam tą drugą opcję.
-Razem ze znajomymi urządziłaś wyścig dla swojego brata ,zaraz jak on się nazywa D.D.Danny ,nie skończył się ciekawie prawda? Podobno ktoś w nim zginął .
Patrzyłam na niego wstrząśnięta .Mimo,że nie dawałam po sobie poznać ,że straszne wspomnienia wracają z prędkością światło ,czułam że Gabriel dobrze wie jakie wizje mnie nawiedzają. W tym samym momencie zabrzęczał dzwonek i aż podskoczyłam na krześle. Gabriel zerwał się z szybkim ruchem  i wypadł z klasy za nim ktokolwiek choćby wstał. Siedziałam sparaliżowana wpatrując się półprzytomna w drzwi za którymi zniknął. Kim on do cholery jest?! Wiedział takie rzeczy, o których nikt ,oprócz mnie, Andrei ,Darren'a i ..Jeffrey'a nie wiedział. Nikt. Zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy,starając pohamować narastający we mnie gniew. Miałam nadzieje,że z oczu nie popłynął mi łzy. Po ostatnich wydarzeniach często zamykałam się w pokoju,płacząc. Wyszłam na hol,oparłam się ścianę,moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała.
-Wszytko w porządku?-zapytał znajomy głos. Podniosłam wzrok. Obok mnie stała Meg,jej brązowe oczy świdrowały po mojej twarzy.
-Tak-skłamałam. Nic nie było w porządku, od kiedy to nieznajomy facet tak dużo o mnie wie.
-Spokojnie Gabriel Chevez to kompletny świr, nie przejmuj się nim -uśmiechnęła się sztucznie. Łatwo było jej mówić,przez cały czas w głowie brzmiał mi jego niski głęboki głos i ostatnie kilka zdań które wypowiedział.

*

Po zajęciach ,cały dzień spędziłam w nie najlepiej zaopatrzonej książkami bibliotece szukając jakiejkolwiek wzmianki na temat kultu Dionizosa. Wracając o ósmej do akademiku niebo groźnie pociemniało atramentowym błękitem. Zasunęłam zamek kurtki pod szyje, by nie zamarznąć. Szłam tą samą ścieżką, oświetlaną lampami. Za sobą słyszałam szybkie ciche kroki, odwróciłam się. Ku mnie zmierzał chłopak, którego widziałam na zajęciach. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się podejrzanie, robiąc śmiały krok. Wystraszyłam się chciałam już ruszyć w stronę akademiku, ale złapał mnie mocno wpół. Próbował pocałować,ale uderzyłam go pięściami pierś, chcąc wyrwać się z jego silnego objęcia.
-Nie bądź taka nieśmiała, widziałem jak na mnie patrzysz - wzmocnił swój uścisk, bym nie mogła się ruszyć choć o milimetr. Zaczęłam krzyczeć,gdy jego obrzydliwe usta zbliżały się do moich. Z za rogu wyszedł Gabriel, w jego oczach od razu widziałam szaleńczą wściekłość. Na widok Gabriela chłopak puścił mnie, a jego jasne oczy rozszerzyły się. Ręce Gabriel'a zacisnęły się w pięść tak, że jego kostki stały się białe. Podszedł do chłopaka i wymierzył mu cios w twarz. Chłopak stracił równowagę i runął na mokrą ziemię, trzymając się na nos, z którego ciekła krew. Zmierzył spojrzeniem Gabriela a jego usta utworzyły się w cienką linię ,po czym wstał i rzucił się na niego. Moje oczy były pokryte łzami z odrobiną tuszu ,które spływały w dół po policzkach. Gabriel złapał chłopaka mocno za szyje i odrzucił go od siebie, tak chłopak ,że wpadł na latarnie i po chwili chwiejnym krokiem uciekł. Przełknęłam swój strach i powoli zbliżyłam się do Gabriela, który stał i wpatrywał się w ciemność ,w której zniknął chłopak.
-Dziękuję -wyjąkałam.
__________________________________________________________________________
Kolejny rozdział, przepraszam za moje nieuniknione błędy. Mam nadzieje , że się wam spodobał.
Dodawajcie komentarze , jeśli go przeczytacie  :)


6 komentarzy:

  1. Świetny :) Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, czekam na więcej.
    Ale mogłabyś zmienić tło na bardziej łagodne, bo to za bardzo odwraca uwagę od tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe ^.^ Kiedy następny? Nie mogę się doczekać!
    Zapraszam też do siebie:
    http://wkrainiecieni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia w pisaniu!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. " Przechodząc obok niej przywitałam się ,ale ona tylko zmierzła mnie chłodnym wzrokiem i burknęła pod nosem coś w stylu ''hej'', widocznie dzielenie pokoju z dwiema dziewczynami jej nie odpowiadało. Przy śniadaniu nie rozmawiałyśmy za dużo ,Andrea życzyła mi sobie powodzenia ,byłam pewna ,że życzenie się nie spełni."

    Myślę, że : "Andrea życzyła mi powodzenia, lecz byłam pewna. że życzenie się nie spełni"

    " -Cisza . Cisz..- urwał bo sali wszedł wysoki chłopak w ciemniej kurtce .Przez rzędy ławek przeszła fala podniecenia."
    Może: " - Cisza. Ci... - urwał, bo do sali wszedł wysoki chłopak w ciemnej kurtce. Przez rzędy ławek przeszła fala podniecenia."

    Widzę też trochę błędów interpunkcyjnych, głównie przecinki i kropki. ;)
    " Gabriel złapał chłopaka mocno za szyje i odrzucił go od siebie, tak chłopak ,że wpadł na latarnie i po chwili chwiejnym krokiem uciekł. "
    Myślę, że lepiej by było napisać: " Gabriel złapał chłopaka mocno za szyję i odrzucił go od siebie tak, że chłopak wpadł na latarnię i po chwili uciekł chwiejnym krokiem. "

    Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Oprócz wyżej wymienionych błędów, nie mam więcej uwag. Życzę weny i czekam na kolejny wspaniały rozdział :D . Pozdrawiam.
    http://thevampire-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest bardzo ciekawy.
    Zdarzają się Ci błędy interpunkcyjne ;)
    kolorowy-kwiatuszek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń